poniedziałek, 30 listopada 2015

Save life - Rozdział 4

Ola właśnie siedziała na krześle i coś pisała na swoim telefonie. Podróż TARDIS była taka nudna... Kowalski zaszył się gdzieś w kącie i czytał książkę o strategii gry w karty. Prawdopodobnie planował zemstę na Oli, za tamtą wygraną. Skipper, Szeregowy i Rico oglądali walki na laptopie, a Doktor siedział za sterem.

- Doktorze? A tak w ogóle, to gdzie my lecimy? - spytała Alexa na chwilę odkładając komórkę. - Po Cleo, nie?

- Nie, jeszcze nie. Wydaje mi się, że tak, gdzie teraz się znajduje, jest bezpieczna. Na razie kierujemy się w inną stronę. Zobaczysz...

Tak, jasne. Super odpowiedź. Ola nie chciała już nic mówić, aby nie zabrzmieć niegrzecznie, ale najchętniej nigdzie by się nie ruszała. Skoro Cleo jest bezpieczna, to po co mają się gdzieś wybierać?

- Kowalski, będę potrzebował potem twojej pomocy. Gdybyś tutaj mógł podejść na chwilę, muszę ci coś powiedzieć. - zawołał Doktor do pingwina. Nielot posłusznie odłożył książkę i podreptał do mężczyzny. Ten zaczął coś szeptać ptakowi, a potem oboje się uśmiechnęli.

- Tylko pamiętaj. Nikomu ani słowa. To ma byś niespodzianka. - Doktor upomniał Kowalskiego. Obaj wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

- Wy coś kombinujecie. Tylko nie wysadźcie całej planety przez te wasze niespodzianki. - powiedziała Ola odwracając wzrok od telefonu, na którym właśnie korespondowała z koleżanką z klasy. Do nastolatki podszedł rozbawiony Skipper.

- Powiedzieć ci, co chcą zrobić? - zapytał.

- No co? - Ola starała się nie okazywać entuzjazmu. Znając Skippera, powie jej najbardziej absurdalną teorię, jaką słyszała.

- Planują randkę-niespodziankę, na której Kowalski ci się oświadczy, potem będziecie mieli cudowny ślub na plaży, na którym Doktor będzie świadkiem, a potem będziecie żyli długo i szczęśliwie. I będziecie mieli trójkę dzieci...

- No to chyba teraz się rozpędziłeś!!! Ha,ha. Bardzo śmieszne. Ile razy mam ci powtarzać, że traktuję waszą czwórkę jak przyjaciół i nikogo nie kocham. Wiesz, szczerze wątpię, że przed liceum poznam swoją miłość życia.

Wszyscy poczuli, jak TARDIS ląduje. Doktor szybko wyszedł z maszyny, a za nim reszta. Gdy Ola zobaczyła, gdzie są, nie wierzyła własnym oczom. Stała przed jakimś ośnieżonym miastem, z wieloma chatkami, z których unosił się dym z kominków. Po ulicach chodzili ludzie w długich płaszczach i tiarach na głowach. Dookoła nastolatki wirowały płatki śniegu. Dziewczynie przez chwilę wydawało się, że przemknął obok niej płatek w kształcie serca. Nie myliła się. Wszystkie kryształki lodu wyglądały jak serduszka!

- Serduszkowy śnieg? Tracę zmysły? - zapytała zaniepokojona.

- Och, nie. Zapomniałaś, jaki dziś dzień? Czternastego lutego - Walentynki. - odparł Doktor. Ola skamieniała. - No! Kto chce gorącą czekoladę?

Pingwiny ochoczo poszły za Doktorem, a Ola została z tyłu i rozmyślała. Czemu polecieli do miasta z serduszkowym śniegiem akurat w Walentynki? Raczej nie tylko po to, by wypić czekoladę. A co, jeśli Skipper miał rację? To była absurdalna myśl, ale skąd można wiedzieć, co przyjdzie do głowy zakochanemu nielotowi? Nastolatka poprawiła szalik, bo poczuła, że robi jej się zimno. To wszystko nie miało sensu. Mieli ratować Cleo, czy chodzić po miastach? Nagle dziewczyna poczuła, że na kogoś wpada. Od razu podniosła wzrok. Zobaczyła czarnowłosego chłopaka w prostych okularach, ubranego w czarny płaszcz i czerwono-żółty szal.

- Ojejku! Przepraszam! Teraz pewnie mi nie wybaczysz i pozwiesz do sądu za stratowanie!

- Spokojnie, wybaczam ci. - powiedział chłopak.

- ...A potem zamkną mnie w więzieniu i już nigdy nie zobaczę światła dnia!!!! Zaraz... Czy ty właśnie powiedziałeś, że mi wybaczasz? - spytała zmieszana Ola.

- Tak. Też czasem zdarza mi się rozmyślać. Tylko, że wtedy najczęściej kończy się upadkiem do rowu. - roześmiał się. - Jestem Harry, a ty?

- Ola. Ale możesz do mnie mówić Alexa, bądź Al. I uprzedzam kolejne pytanie - Tak, Al., jak glin. (Al.- łac. Aluminium, Glin)

- Widzę, że jesteś nietutejsza. Pewnie chciałabyś coś sobie kupić. - Harry wyjął z kieszeni sakiewkę i podał ją dziewczynie. - Trzymaj. Tylko nikomu ani słowa. - Mrugnął.

Obok pary przeszedł chłopak o blond włosach, w zielono-srebrnym szaliku. Chyba nie mógł przepuścić okazji do komentarza.

- No proszę, proszę! Potter i jakaś Szlama spoza miasta. Naprawdę świetny gust Potter, świetny!

- Proszę, nie zwracaj na niego uwagi. To Malfoy. - Harry powiedział do Alexy.

- Dla ciebie Draco Malfoy, Potter!!! A ty Szlamo zjeżdżaj z tego miasta, bo tego pożałujesz. Nie powinnaś mieć tutaj wstępu! - zripostował chłopak. Nagle trafiła w niego gruba śnieżka, a zaraz potem dało się słyszeć znajomy Oli krzyk.

- Odwal się od niej ty szmato!!! Won mi sprzed nosa, bo zaraz poznasz mój gniew! - To był Kowalski. Zaczął iść w stronę Malfoya. Przechodnie w rozbawieniem patrzyli na sytuację.

- Gadający Pingwin! Sio! Sio! Crabbe! Goyle! - zawołał chłopak i uciekł.

- Ten Pingwin ma imię, idioto!!!

Ola szybko podbiegła do Kowalskiego i go przytuliła. Jednak zaraz potem postawiła go na ziemi i podniosła brew.

- Co to miało być za słownictwo, Kowalski? Chyba nigdy nie uczyłam cię wyzywać innych od szmat i idiotów?

- No tak, ale... Ten Malfoy to debil i sk... - zaczął zły naukowiec.

- A tylko spróbuj mi dokończyć ostatnie słowo! Wtedy spotkasz się z moim gniewem, a ja dopilnuję, abyś nie miał żadnej rozrywki, w tym czytanie książek i rozwiązywanie zadań z chemii. - powiedziała stanowczo Ola.

-...skwarka! Tak, to właśnie chciałem powiedzieć! - dokończył Kowalski. Do Oli podszedł Harry.

- Wow, niezłego masz pingwina. Chyba jesteś bardziej wyjątkowa, niż sądziłem. - powiedział - Muszę lecieć. Może się jeszcze kiedyś spotkamy. Na razie!

- Chodź, czekamy na ciebie z czekoladą! - wydyszał Skipper, który właśnie nadbiegł.  Troje przyjaciół skierowało się do baru.

***

Ola siedziała na krześle, na przeciwko Doktora i Pingwinów i mieszała łyżką z czekoladzie. Nie chciała pić. Myślała nad tym, co się stało kilkanaście minut temu. Mogła się mylić, ale miała pewne podejrzenia, co do tego Harrego. Nastolatka nie mogła zapomnieć, jak na nią patrzył. Tak... Przyjacielsko. Jeszcze nikt tak na nią nie patrzył. Do tego te pieniądze, które jej dał. W głowie Oli cały czas rozbrzmiewały jego ostatnie słowa - "Chyba jesteś bardziej wyjątkowa, niż sądziłem." Dziewczyna nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ten chłopak się w niej zakochał. Oliwy do ognia dolewała jeszcze sytuacja z Kowalskim. Nigdy w życiu pingwin tak jej nie bronił. Ola była wstrząśnięta. Przez te głupie Walentynki, wszystko stawało na głowie. A to był dopiero początek dnia. Kto wie, ile jeszcze może się zdarzyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by hanchesteria