Jak Dika prosiła, tak dostała. Fanfic miał być na wczoraj, ale nie wyrobiłam się. O północy niestety oczy zaczynają ci ciążyć... Cóż, nie było łatwo stworzyć tą część. Musiałam trochę poczytać o tym serialu, żeby nie popełnić błędu. Planowałam też obejrzeć wszystkie odcinki, żeby wszystko zrozumieć, ale gdy zobaczyłam, że jest ich około osiemset, to dałam sobie spokój. Musiałam też skontaktować się z Diką w sprawie doktora, ponieważ w serialu było ich kilkunastu. Dla tych, co nie wiedzą... W naszym fanficu obowiązuje 11 doktor - Matt Smith. A teraz zapraszam do czytania! Starałam się, aby było długie.
☆☆☆
- Doktorze! Gdzie jesteś? O tu. - powiedziała Mela
-Co jest Mel? - zauważył Olę - a ona to...
-Ola.
-I co?
-Ona jest wyjątkowa. WYJĄTKOWA.
- Wyjątkowa i co?
- Ergh... Nie rozumiesz? Po prostu ona... A zresztą. Potem ci powiem. Ważniejsze jest to, co ci teraz pokażę. Ola! Rozepnij plecak!
- Wypraszam sobie! To moja osobista rzecz! Kim wy jesteście?! Miałam najszczersze chęci, ale nie mogę wam zaufać. To za duże ryzyko.
- Cóż, chyba nie masz wyboru. Nie ukrywaj tego, co jest tajne, bo to już wyszło na jaw. Jakbyś nie miała nic do ukrycia z przyjemnością otworzyłabyś ten plecak. - Teraz głos Meli zmienił się w bardziej stanowczy. Ola była w kropce. Ona wiedziała o pingwinach. Położyła torbę na podłodze i rozpięła zamek.
- Skipper? Kowalski? Szeregowy? Rico? - Szepnęła do środka. - Wyjdźcie. Ale zachowajcie gotowość do walki. Nie wiemy, kim są ci ludzie. Nie ufam im. - Cztery czarno-białe ptaki powoli wygramoliły się z plecaka. Jedynym członkiem oddziału, który nie miał nienawiści w oczach, był Szeregowy. Skipper łagodniał tylko, jak spojrzał się na Melę.
- Wielkie nieba! - Krzyknął doktor łapiąc się za głowę. - Oni są z innego wymiaru! Miałaś rację Mela, ona jest wyjątkowa.
- Ale nie na tym ta cała wyjątkowość polega. Zobacz na to. - Mela podeszła do plecaka Oli i jednym ruchem wyjęła stamtąd dwie pomięte kartki. Ola chciała protestować, ale postanowiła siedzieć cicho i obserwować rozwój wydarzeń. Aktualnie trzymała pingwiny blisko siebie. Mela podała papier doktorowi. Im bardziej zagłębiał się w ich treść, tym bardziej jego prawa brew się unosiła. W końcu podniósł oczy znad kartek i zwrócił się do autorki szkiców.
- Sama to wykonałaś? Tylko proszę nie kłam. To bardzo ważne. - Ola wzruszyła ramionami.
- Tak. Na lekcji mi się nudziło. A do tego już od dawna chodził mi po głowie ten projekt.
- Zdumiewające! Uczyłaś się kiedyś o czasoprzestrzeni i wieloświatach?
- Nie. Tak sobie po prostu czasem siadam i myślę... Ale i tak według Meli zrobiłam błąd w szkicu.
- Tak, ale to tylko niedociągnięcie... Mela! Gdzie ty ją znalazłaś?
- Zgubiła te kartki, więc za nią poszłam. A wcześniej było słychać jak Skipper coś krzyczał. - Odparła dziewczyna.
- To niewiarygodne! Nie mogę w to uwierzyć! To jest... - Ale Ola niespodziewanie mu przerwała.
- Przepraszam, że przerwę, ale kim pan u licha jest?
- Och, to ja przepraszam. Powinieniem się przedstawić. Doktor Who. - Mężczyzna podał rękę trzynastolatce. Ola przyjrzała się mu. Miał brązowe, włosy z grzywką układającą się w zgrabną falę i niebieskie oczy. Ubrany był w kraciastą koszulę i marynarkę z tym samym wzorem. Pod szyją widniała starannie zapięta czerwona muszka.
- Dzień dobry panu.
- Możesz mi mówić doktorze. Mniemam, iż nasza współpraca trochę potrwa.
- Jaka współpraca? Ja się na nic nie zgadzałam.
- Niestety, ale nie masz wyboru. Nie mogę sobie pozwolić na utratę tak cennej osoby, jak ty. Masz dużą wiedzę o wszechświecie, jak i o tych istotach, które tutaj przybyły. Mogą być wrogami.
- Pingwiny to nie wrogowie! Są moimi przyjaciółmi!
- Tak, rozumiem, ale trzeba ich odstawić do domu. Ich obecność tutaj zakłóca równowagę międzyprzestrzenną. To nie jest ich miejsce.
- Nie wiedziałam, że cokolwiek zakłócają. Wiem tylko, że dwie te same osoby, tylko z innych linii czasowych powodują rozerwanie kontinuum czasoprzestrzennego w momencie dotknięcia.
- To działa na podobnej zasadzie. Tylko w tym przypadku... Może ucierpieć cały wszechświat.
- Przepraszam, ale my dalej tutaj jesteśmy! - Zawołał Skipper.
- Tak, wiem. - Odparł spokojnie doktor. - Teraz odstawię was bezpiecznie do domku, co wy na to?
- Nie możesz ich odstawić! - Krzyknęła Ola. Są tutaj już kilka miesięcy! I jakoś nic się nie rozerwało!
- Kilka miesięcy?! - Doktor prawie zemdlał, gdy to usłyszał. - Tym bardziej czas nas goni.
- Ale nawet nie mamy teleportu! Chyba, że pan zrobi jakieś czary- mary i przed nami wyrośnie portal?!
- Kto powiedział, że nie mamy? Właśnie w nim jesteśmy. Jesteśmy w TARDIS.
- Że co proszę? Ta budka telefoniczna?
- To nie jest zwykła budka telefoniczna. TARDIS to skrót od Time And Relative Dimension In Space. Dzięki niej możemy przenieść się w dowolne miejsce, w dowonym czasie we wszechświecie.
- Chwila moment! Ja nigdy nie słyszałem o takich rzeczach! Portale owszem, ale jakieś TARDIS-y? - Wypalił Kowalski.
- Ale to istnieje... I jest o wiele bezpieczniejsze niż portale. Ola? Czy przyłączysz się do naszej ekipy?
- Ekipy?
- Podróżujemy po przestrzeni i sprzątamy cały ten chaos. Czyli wojny i takie przypadki jak ten.
- Zgodzę się, jeśli pozwolisz im zostać. I tak razem z pingwinami postanowiliśmy, że niezależnie od tego kiedy zbudujemy portal, będą tutaj rok. - Ola użyła podstępu. Wiedziała, że doktor będzie chciał ją za wszelką cenę zatrzymać. Była monetą przetargową.
- Ech... Może uda się troszkę nagiąć prostą czasoprzestrzenną. - Westchnął doktor.
- Czyli umowa stoi! - Ola jeszcze raz podała rękę doktorowi. - Nie pożałuje pan. Skipper to urodzony dowódca, Kowalski to naukowiec, Rico to spec od sprzętu. - Tutaj wspomniany pingwin wyrzygał piłę łańcuchową. - A Szeregowy jest mega słodki. - Pingwiny podbiegły do Oli i przytuliły ją.
- Wiedziałem, że coś wymyślisz! - powiedział Kowalski.
- Czyli zostajemy! - Wiwatował Skipper uciekając prawym okiem w stronę Meli.
- Skoro już wszystko wyjaśnione... Pora na przejażdżkę w przestrzeń! Musicie zobaczyć z czym to się je. - Doktor klasnął w dłonie i podszedł do panelu sterowniczego. - Mela, włącz mechanizm.
- Tak jest! - Odparła dziewczyna. Wszyscy poczuli lekkie szarpnięcie maszyną. Ruszyli.
W pewnym momencie jakieś czerwone światełko zaczęło migać na panelu. Wszystko zaczęło się trząść, a prędkość TARDIS gwałtownie wzrosła.
- O,nie! Doktorze? Czy ulepszyłeś w końcu TARDIS? - Spytała Mela.
- Tak, a czemu pytasz?
- Bo chyba pogorszyłeś!
- To pewnie tylko jakaś usterka!
- Czy tylko mi się wydaje, że mamy kłopoty? - Spytała Ola.
- Nie tylko tobie. To przez to, że... - Mela nie dokończyła. Nagle spadło na nią pudło i zemdlała.
☆☆☆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz